Walencja jest miastem portowym i jego nieodłącznym elementem są targi. Wynika to też z tego, że to trzecie co do wielkości hiszpańskie miasto ma tradycje rzemieślnicze we krwi – szczególnie przemysł ceramiczny. Ale dziś nie będzie o tym.  Dziś chciałabym zabrać Cię do miejsca magicznego, które skradło moje serce – Mercado Central – największej (i zdecydowanie najpiękniejszej) w Europie hali targowej.

Ta ogromna perełka architektury modernistycznej została zaprojektowana przez Francisco Guardia i Alejandro Soler w 1914 roku. Prace budowlane trwały 14 lat i hala oficjalnie została otworzona w 1928 roku przez króla Alfonsa XIII.  Budynek składa się z parteru z kolumnami i niezwykłych sklepień na bazie cegły, a także piwnicy.  Ściany i podłoga wyłożone są pięknymi jasnymi kafelkami, a drewno i kolorowe witraże w niektórych oknach są naprawdę cudowne. Jednak to sufit robi największe wrażenie. Będąc w środku, musisz  koniecznie popatrzeć do góry. Jest po prostu piękny.

Powierzchnia hali to ponad 8000 metrów kwadratowych! Prawda, że robi wrażanie? Cały budynek jest podzielony prostymi alejkami przy których, znajduje się ponad 1000, tak dokładnie, ponad 1000 (!) różnych stanowisk, na których znajdziesz wszystko, dosłownie wszystko. Od świeżych ryb i owoców morza, poprzez różnego rodzaju owoce, warzywa, przyprawy, mięso, wina, czekolady kończąc na… lampach. Swoją drogą, bardzo ładnych.

Dość już o samym budynku, teraz coś ważniejszego, czyli to, co mnie w tym targu urzekło. Mam na myśli atmosferę panującą wewnątrz i kolory, które ukazały się zaraz po przekroczeniu drzwi. Było ich było tak wiele, że w pierwszej chwili nie dało się rozróżnić poszczególnych owoców czy warzyw na straganach. I zapachy! Nie jeden, nie dwa, nie pięć i nie dziesięć! Wiele! Wiele zapachów, które dostawały się do moich nozdrzy, niekoniecznie jeden po drugim. Wszystkie na raz! Dopiero po chwili byłam w stanie rozróżnić niektóre z nich.

W tym całym kalejdoskopie barw, odgłosów i zapachów było coś niesamowitego. Nigdy w życiu jeszcze się tak nie czułam. Podekscytowana, zaciekawiona, łaknąca nowych doznań,  przechadzałam się, alejka za alejką i karmiłam swoje oczy kolorami różnorakich warzyw, owoców i ziół. Niektóre z nich znałam, a niektóre widziałam po raz pierwszy. Czy wiesz, że  większość z nich była równo poukładana? Nawet marchewka i ziemniaki!

Czas w środku płynął inaczej, zdecydowanie wolniej. Ludzie spokojnie przechadzali się po wykafelkowanej podłodze rozglądając się na boki, dotykając i wąchając przedmiotów znajdujących się na straganów. Niektórzy z nich, zwłaszcza starsze osoby targowały się (w dość głośny sposób, który jest typowy dla Hiszpanów) ze sprzedawcami. Jakiś mężczyzna po lewej stronie krzycząc i gestykulując zachęcał spacerujących do kupienia czegoś właśnie od niego. Komuś coś upadło, ktoś donosił świeże owoce morza. Taki zwyczajnie niezwyczajny dzień w Mercado Central.

Drogi Czytelniku, jeśli będziesz miał okazję być w Walencji, nie zapomnij zaglądnąć do tego miejsca. Jestem pewna, że skradnie Twoje serce tak samo jak moje. To jedno z takich miejsc, do których można wracać i wracać, bo za każdym razem jest inne. Z pozoru to samo miejsce, ten sam budynek, ten sam gwar, ale jednak trochę inny niż poprzednio. Polecam zajrzeć w godzinach porannych, wtedy kiedy jest trochę bardziej tłoczno i trochę głośniej – dopiero wtedy będziesz miał możliwość poczuć tą niesamowitą kupiecką atmosferę.

WAŻNE INFORMACJE:

– hala targowa czynna jest od poniedziałku do soboty w godzinach od 8:00-15:00 (czasem zamykają o 14:30)

– cena, którą powie Ci sprzedawca lub którą widzisz na danej rzeczy niekoniecznie jest ceną ostateczną (warto się trochę potargować, a nuż, uda się zaoszczędzić kilka euro)

– w okresie przedświątecznym (mam na myśli Boże Narodzenie), na środku hali, tuż pod kopułą znajduje się ogromna szopka, ale nie taka do której, przywykliśmy w Polsce. Tamta szopka przedstawia różne sceny z Biblii, nie tylko stajenkę, więc warto przejść się dookoła i zobaczyć niesamowicie realistyczne postaci : )

DOJAZD:

Hala targowa znajduje się w okolicach „starego miasta” (już wyjaśniam: w Walencji nie ma wydzielonej części, która pełni rolę starówki, ale gdy znajdziecie się pomiędzy bardzo wąskimi  i zatłoczonymi uliczkami, a budynki wokół tych uliczek będą wyglądały na nieco starsze niż w innych częściach miastach, to znaczy, że jesteście na „starym mieście”).

Na mapce zaznaczam drogę ze stacji Xativa Estacio del Nord (czyli po prostu z dworca kolejowego). Zazwyczaj byłam tam codziennie więc dworzec był momim punktem wyjścia. Polecam przebyć drogę piechotą, nie korzystać z komunikacji miejskiej (to przecież tylko 800m!), ponieważ można zobaczyć wiele pięknych zakątków po drodze 🙂

A Ty? Byłeś już w Walencji? 🙂

Jeśli podoba Ci się to co robię

Postaw mi kawę na buycoffee.to